Zacznijmy może od warsztatów, które pozwoliły mi szukać światła, kluczowego czynnika dla fotografii. Dodatkowo była to możliwość przebywania i fotografowania w niezwykle magicznej atmosferze z rewelacyjnymi ludźmi. Owocem tych kilku dni jest jeden z moich dwóch ulubionych tegorocznych portretów:
pozuje: Agata
Warsztaty jednak najlepiej oceniać po zdjęciach, które zrobiłem później. Tu możemy przejść z magicznego Złodziejewa do magicznego Borówca. Zdjęcie, zrobiłem stojąc po kolana w rwącej, lodowatej rzece, w której piranie tylko czekały, żeby mnie zjeść żywcem (no, może minimalnie przesadzam). Niemniej było warto (no dobra, nie było żadnych piranii). A oto drugi mój ulubiony portret:
pozuje: Ania
No dobra, stałem po kostki w ciepłej rzeczce, która płynęła dość leniwie. Nieco demonizowałem. Przepraszam. Ale nie zmienia to absolutnie mojego stosunku do tego portretu.
Odejdźmy nieco od tematyki portretu. Zajmijmy się architekturą. Pewnie pamiętacie je dość dobrze, bo publikowałem je kilka dni temu. Ale dla porządku i dla jego przyszłej chwały pokażę je jeszcze raz:
Najciekawsza historia wiąże się z krajobrazami. Widoki w Austrii wydają się być typowymi samograjami (kto widział Wolfgangsee oraz Hallstatt wie o co chodzi). Dodając cudowne światło, które miałem szczęście tam zastać, powinno dać fotografie życia. Jednak nie od razu było tak różowo. Kolor wyszedł bardzo fajnie i jestem z niego bardzo zadowolony, jednak zdjęciom czarno-białym brakowało "czegoś".
pozuje: jezioro Fuschlsee
"Coś" przyszło pod koniec roku. Podczas jedna z rozmów (zupełnie nie dotycząca fotografii) padło ciekawe zdanie, które w wolnym tłumaczeniu z ludzkiego na fotograficzny: "jak można zrozumieć współczesną fotografię nie znając klasyków?" Na pierwszy ogień poszedł klasyk pejzażu Ansel Adams i jego pieczołowitość w pracy nad każdym szczegółem. Po wnikliwej analizie jego twórczości zacząłem dopracowywać stare kadry. Myślę, że mają teraz dużo więcej "cosia".
Tyle o mojej fotografii. Na świecie też się działo nieco ciekawych rzeczy. Zdjęciem roku mojego taty jest wg mnie poniższe. Jest niezwykłe.
fot. Mirosław Kotlarek
Żeby wyjść nieco poza naszą familię zaprezentuję fotografię, która w tym roku urzekła mnie najbardziej. Zrobiona została przez Laurę Williams i stała się najpopularniejszym zdjęciem w internecie w roku 2013. Zasłużenie.
fot. Laura Williams
Moim osobistym odkryciem tego roku (wracając do tematu poznawania klasyków) jest Richard Avedon. Mimo, że nie żyje od 9 lat, ja poznaję go dopiero teraz. Znałem wcześniej najsławniejsze jego prace, ale dopiero teraz zagłębiam się w ich moc. Analizuję szczegóły i podziwiam całość.
Zbliżam się do końca mojego długawego podsumowania. Z ciekawostek osiągnąłem w tym roku rekord odsłon podczas jednego miesiąca (dzięki relacji z nadmorskiej wyprawy rowerowej), opublikowałem najwięcej postów w historii i założyłem fanpejcza na fejsbuku, który niemal dobił od 100 polubień. Jeszcze tylko dwa. Może się uda ;]
W roku 2013 działo się wiele. Zmieniło się jeszcze więcej, jednak mam nadzieję, że kurs który obrałem zaprowadził mnie na spokojne wody. I tego też Wam życzę w 2014-tym.
Pozdrawiam,
Marcin
to ja oddaję głos na architekturę
OdpowiedzUsuń