czwartek, 29 grudnia 2016

2016 czyli nie ilość Drodzy Państwo

W mijającym 2016 roku nie popełniłem zbyt wielu wpisów na mym blogu. Jest ich na tyle niewiele, że być może nie ma potrzeby robienia podsumowania. Obawiam się jednak, że byłaby to próba zmierzenia się z siłami, których natury nie jesteśmy w stanie pojąć. Nowy Rok mógłby nie przyjść i w niedzielę obudzilibyśmy się znów w 2016.
Wolę nie ryzykować.

Podobnie jak w minionym* 2015 mocno zmniejszyłem ciśnienie na zdjęcia portretowe. Zrobiłem jedynie dwie sesje, z których najlepsze zdjęcie powstało z udziałem Ewy:
fot. Marcin Kotlarek
Sesja z Marianną była próbą podążenia za obrazem ruchomym. Moje marzenia o oskarze rozbiły się dość brutalnie o brak doświadczenia z planowaniem filmowania i filmowaniem jako takim. Cała zabawa była jednak ciekawa i dała pierwsze doświadczenia, które mogły być wykorzystane przy kręceniu dorocznej wyprawy rowerowej.

Jeśli jakimś cudem jeszcze nie widzieliście tego filmu, to musicie koniecznie tę zaległość nadrobić. Tak na wszelki wypadek. Żeby 2017 jednak przyszedł. Jakby co to ostrzegałem.
 
fil. Marcin Kotlarek

Czasochłonność montażu sprawiła, że nie było już mocy w narodzie na napisanie klasycznej relacji. Ale nie lękajcie się. Być może wzorem Karola napiszę relację na dwa dni przed następną wyprawą. Kto wie.

Mimo, że obraz ruchomy jest interesujący, to ciągle głównym daniem na moim stole pozostaje fotografia analogowa. W ostatnim czasie zdominowana całkowicie przez Moje Podróże Ze Startem. 
W tym roku w Podróżach... wieźliśmy ze Startem wałówkę do Berlina, szukaliśmy kulturalnego jelenia w Górach Izerskich, przemierzaliśmy wzdłuż Skandynawię, a fiordy... Fiordy to nam z ręki jadły.
Z tych wydarzeń powstały dwa moje ulubione zdjęcie Anno Domini 2016. Czy najlepsze? Nie wiem. Na pewno ulubione.

 fot. Marcin Kotlarek
 
fot. Marcin Kotlarek

Mój rodzony tato popełnił z kolei w kwietniu bardzo udaną wystawę (mini relacja: https://youtu.be/YKZbI974-38) oraz owo zdjęcie, które w mojej ocenie jest Jego najlepszym tegorocznym. Przyznam ze wstydem, że nie od razu zwróciło ono mą uwagę. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że pewnych fotografii nie powinno się oglądać na ekranie telefonu. Ot co.

fot. Mirosław Kotlarek

Tyle jeśli chodzi o przeszłość. A co w przyszłości, spytacie. Sądząc po wszystkim co mi teraz chodzi po głowie, przyznam, że sam jestem ciekawy.
Trzymajcie więc kciuki drodzy czytelnicy i tęskno wypatrujcie za kolejnymi wpisami.
Życzę Wam dużo szczęścia w nadchodzącym!

Marcin

*miniony - ten co minął, podobieństwo do osób i minionków przypadkowe