poniedziałek, 10 lipca 2017

Przemierzając Prusy Wschodnie - Epilog do prologu

Rys historyczny

Weekendowy wyjazd rowerowy wszedł już na stałe do kalendarza Starej Gwardii i mało kto potrafi sobie wyobrazić rok bez tej imprezy. Tym razem jednak nasza lojalność została poddana ciężkiej próbie...

Jak zawsze w takich przypadkach nic nie zapowiadało problemów. Ustaliliśmy, że w tym roku ruszamy trasą z Bydgoszczy do Gdańska czyli używając ukochanego przez Karola języka: Bromberg - Danzig. Z powodu tejże miłości została wybrana nazwa wyjazdu: Przemierzając Prusy Wschodnie. Nazwą roboczą było jak zawsze Inżynierowie na Pedały 2017.
Trasa przebiegała przez Bory Tucholskie i Kaszuby, co oznaczało dużo kilometrów, dużo jezior i dużo piachów. Dla każdego coś miłego. Wstępnie plan przedstawiał się następująco:


Przygotowania

Przygotowania przebiegały dość standardowo - zamawianie sakw na ostatnią chwilę, planowanie trasy dopiero w pociągu, przejazdy rozgrzewkowe na tydzień przed wyjazdem. I oczywiście najważniejszy punkt programu - nie kupienie jedzenia dzień przed, żeby pierwszy przystanek zrobić w popularnym supermarkecie, po przejechaniu mniej niż kilometra.

Ważny element ekwipunku dostałem na urodziny od Michała. Był to profesjonalny, wyczynowy sygnalizator dźwiękowy. Co ważne nie zabrał go swojej córce, a własnoręcznie kupił. Jakoby.
Piszczałka, fot. Marcin

Czarne chmury

Wszystko szło doskonale. Mieliśmy około dziesięciu śmiałków gotowych wyruszyć z nami w piachy i błota. Gwiazdy światowego formatu dobijały się, by móc z nami pojechać, a Lance Armstrong zaproponował wsparcie medyczne w razie spadku mocy. Stopniowo jednak ekipa zaczęła się kruszyć. Problemy terminowe, remonty dachu, opieka nad nowonarodzonymi szkrabami i ospa wietrzna przetrzebiły szeregi wesołej kompanii. 
Znak zapytania nad wyjazdem postawiły dwóm uczestnikom kolana, które postanowiły się popsuć. W tym jednak przypadku chłopakom udało się ustabilizować sprawę by rzucić się z nami w wir przygody.
Prognozy również nie były najbardziej optymistyczne. Piątek i niedziela silne opady, sobota - opady przelotne. Sporadyczne burze, miejscowe gradobicia i potencjalnie niebezpieczne duże gałęzie. Ostatni uczestnik wyjazdu poległ z tego powodu o 5 rano w dniu wyjazdu. Zaatakowany przez dziką nawałnicę podczas trasy na dworzec zarządził taktyczny odwrót do domu. 

Po wszystkich perypetiach, została grupa do zadań specjalnych: Mateusz, Paweł, Ja, Karol i Wojciech. 

Mateusz, Paweł, Ja, Karol i Wojciech, fot. Karol

Zobacz też:

Część I: Przemierzając Prusy Wschodnie - Epilog do prologu

Poprzednie odsłony:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz